Strony

piątek, 30 sierpnia 2013

Mercato, cz. 1


K. P. Boateng w Schalke, Matri w Milanie!

czyli
 
"Mercato, cz. 1"



     Mercato, czyli inaczej sezon transferowy we Włoszech, rozpoczął się 1 lipca, natomiast jego koniec nastąpi 2 września o godzinie 23:00. Zazwyczaj najbardziej spektakularne transfery dokonywane są albo na samym początku okienka transferowego, albo (do czego przyzwyczaił nas Milan) na samym końcu. Nie inaczej jest w tym sezonie. Nieco ponad 3 dni pozostały do zakończenia wszelkich negocjacji i kiedy wydawało się, że już nic nas nie zaskoczy w kadrze Milanu, mediom została podana przedziwna informacja na temat ruchów dokonanych i planowanych przez klub ze stolicy Lombardii. Ale zanim rozwinę tę myśl, wypada wspomnieć o tych ważniejszych, zakończonych już transferach.
     Sumując liczbę rozmów i podpisów na różnego rodzaju umowach, AC Milan jak do tej pory wykonał ponad 90 ruchów transferowych! Oczywiście biorąc pod uwagę również zespół Primavery oraz sektor młodzieżowy.

     Z zawodników, których mieliśmy okazję oglądać w pierwszym zespole, a których należy żałować, odeszli: Rodney Strasser (Genoa), Mario Yepes (koniec kontraktu, Atalanta), Bojan Krkić (koniec wypożyczenia, Ajax), Massimo Ambrosini (koniec kontraktu, Fiorentina), Mathieu Flamini (koniec kontraktu, Arsenal), Taye Taiwo (Bursaspor), Bartosz Salamon (współwłasność, Sampdoria), Didac Vila (wypożyczenie do Betisu), a dziś do tego grona dołączył jeszcze Kevin Prince Boateng (Schalke)!

     O ile Strasser, Taiwo czy Vila ostatnie okresy spędzili na wypożyczeniach i w drużynie Milanu nie mieli zbyt wielu okazji do gry, o tyle Boateng czy Flamini pod koniec poprzedniego sezonu byli kluczowymi zawodnikami zespołu. Ambro, wieloletni kapitan rosso-nerich, Krkić oraz Yepes natomiast dostawali swoje szanse wchodząc dość często z ławki rezerwowych i byli solidną alternatywą dla graczy pierwszego składu. Nasz Bartek Salamon to niestety całkiem inna bajka. Od momentu dołączenia do Milanu nie zagrał w ani jednym spotkaniu o punkty i na zasadzie współwłasności karty zawodnika został oddany do Sampdorii.

     Przybyli jak do tej pory do Mediolanu natomiast: Urby Emanuelson (koniec wypożyczenia w Fulham), Riccardo Saponara (koniec wypożyczenia w Empoli), Jherson Vergara (za 2 mln euro z Universitario Papayon), Andrea Poli (przyszedł na zasadzie współwłasności z Sampdorii), Matias Silvestre (wypożyczenie z Interu), Ferdinando Coppola (wolny transfer, koniec kontraktu w Torino) oraz Alessandro Matri (za ok. 11 mln euro z Juventusu).

     Co do przybywających zawodników powiedzieć można na razie niewiele. Emanuelson spisuje się mocno średnio i to jego (obok Nocerino i Traore) osobiście typowałem jako zawodnika, który opuści Milan jeszcze w tym okienku transferowym. Vergara, młody i utalentowany Kolumbijczyk, miał okazję nam się pokazać w kilku przedsezonowych sparingach, w których grał dobrze, ale widać, że brakuje mu jeszcze ogrania na dużej europejskiej scenie. Andrea Poli coraz mocniej puka do drzwi pierwszego składu, na co zasłużył sobie świetnymi występami. Był próbowany zarówno na pozycji ofensywnego jak i defensywnego pomocnika, oraz prawego obrońcy pod nieobecność Abate i Antoniniego. Gdzie nie grał - był mocnym punktem zespołu, jest ambitny, waleczny i bardzo dobry pod względem technicznym. Będzie z niego pożytek. Matias Silvestre zagrał jak na razie bodajże tylko w jednym sparingu i nie był to oszałamiający występ, po prostu robił swoje. Ale takie było założenie w momencie ściągania go do Milanu - ma on być jedynie alternatywą dla Mexesa i Zapaty. Coppoli, Saponary i Matriego nie mieliśmy okazji jeszcze oglądać na boisku. Największe nadzieje natomiast należy wiązać na pewno z tym ostatnim.



Strzał w kolano?


     Po krótkiej analizie i opisie najważniejszych transferów w Milanie ciężko wysnuć jakieś daleko idące wnioski. Nie jestem przekonany, czy wszystkie ruchy zostały dokładnie przemyślane i czy my, kibice, tego oczekiwaliśmy po naszym ukochanym klubie. Za wzmocnienie należy traktować zawodników perspektywicznych lub ogranych i wciąż dobrze się spisujących. Jeśli nie możemy sprowadzić do Włoch gwiazd tłumacząc się skomplikowanym systemem podatkowym i ograniczonym budżetem transferowym, to przynajmniej się nie osłabiajmy. Nawiązuję w tym momencie do moich powyższych słów, kiedy to informację o zakontraktowaniu Matriego i sprzedaży Boatenga nazwałem "przedziwną".
     Owszem, Alessandro Matri to uznana firma we Włoszech. Wybił się jeszcze jako zawodnik Cagliari, w którym występował w latach 2007-2011. Ostatnie dwa sezony spędził w Juventusie, dla którego w 69 spotkaniach strzelił 27 bramek. Jednak czy trzeba nam kolejnego snajpera w momencie, kiedy z przodu jest Balotelli, el Shaarawy, Robinho, Niang oraz Petagna? W obwodzie jest także kontuzjowany Pazzini, którego powrót na boisko się przedłuża i rolą Matriego właśnie zdaje się być jego zastąpienie. Ale w tym momencie pojawiają się co najmniej kolejne dwa nurtujące pytania: czy taki zawodnik jak Alessandro Matri powinien siedzieć na ławce rezerwowych? Moim zdaniem na pierwszy skład nie ma na razie co liczyć, będzie za to jednym z rezerwowych desygnowanych do gry w pierwszej kolejności. W tym momencie pora zadać pytanie numer dwa. Jeśli to on zazwyczaj będzie wchodził z ławki na boisko, co w takim razie należy zrobić z Niangiem czy Petagną, z którymi jeszcze kilka tygodni temu wiązało się ogromne nadzieje na nadchodzący sezon? To chłopcy mający odpowiednio 19 i 18 lat, którzy zdążyli już zagrać przeciwko takim drużynom jak Barcelona czy Manchester City. Warto pielęgnować zawodników, którzy zaczynają się ogrywać w tak młodym wieku na międzynarodowej arenie, gdyż zazwyczaj to właśnie oni wyrastają na późniejsze gwiazdy piłki nożnej.       
     Średnio konieczne zakontraktowanie 29-letniego Matriego to jednak tylko jedna strona medalu. Druga to zaskakująca decyzja o sprzedaży Boatenga. O ile o przyjściu Włocha mówiło się po cichu od jakiegoś czasu, z siedziby Milanu żadne echo nie niosło wieści dotyczących odejścia reprezentanta Ghany. Jeszcze dwa dni temu zapewnił on nam awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, strzelając drużynie PSV dwie piękne bramki i świętując zwycięstwo jak gdyby nigdy nic z kolegami z drużyny. Teraz jest już oficjalnie zawodnikiem Schalke 04 Gelsenkirchen, a kosztował jedynie 12 milionów euro. Jak dla mnie są to śmieszne pieniądze. To bez wątpienia kluczowy zawodnik Milanu, obok Balotellego być może najważniejszy na ten moment. Dlaczego zdecydowaliśmy się go sprzedać? Czyżby nasza sytuacja finansowa była aż tak zła? Może coś jest nie tak z atmosferą w drużynie? Może i jedno, i drugie? Odpowiedzi na te pytania zapewne jeszcze przez jakiś czas nie poznamy. Pewne jest jedno - pomimo, że "Boa" nie grał tak rewelacyjnie jak rok czy dwa lata temu, wciąż był zawodnikiem niesamowicie istotnym w układance Allegriego. Pozostaje teraz jedynie zastanawiać się nad tym, czy luka w środku pola po nim zostanie w odpowiedni sposób załatana w trakcie tego mercato, czy nadal w Mediolanie będą starali się na siłę ożywić przeciętnego Nocerino i bezproduktywnego Bakaye Traore.
     Bez względu na konsekwencje sprzedaży, "Boa", dzięki Ci za te wszystkie wspaniałe bramki, występy i niezapomniane trzy wspólne sezony!




Plotki, ploteczki...

     Od jakiegoś czasu Milan konsekwentnie walczy o sprowadzenie Keisuke Hondy z CSKA Moskwa. Z zaskakującą regularnością wysłannicy z Mediolanu nawiedzają stolicę Rosji próbując wznawiać rozmowy w sprawie transferu 27-letniego Japończyka, któremu w styczniu kończy się kontrakt. Jednak za każdym razem zostają oni odesłani z pustymi rękoma, uzasadniając brak kontraktu wygórowanymi wymaganiami prezydenta CSKA, Yevgenija Ginera. Hondę w tym momencie wycenia się na 20 mln euro, jednak ze względu na kończący się kontrakt, kwoty takiej nie zapłaci za tego zawodnika żaden klub na świecie. Natomiast bogatym Rosjanom na pieniądzach nie zależy wcale i wolą gracza oddać za pół roku za darmo. Ciężko jest negocjować w takich warunkach, jednak wszystkich w Mediolanie zapewniono, że podjęte zostaną kolejne próby podpisania kontraktu z reprezentantem kraju "kwitnącej wiśni".
     Drugi z "przecieków" wraca do nas niczym bumerang. Co sezon, ba, nawet co okienko transferowe, wspomina się o powrocie Kaki w szeregi Milanu. Gołym okiem widać, że kariera Brazylijczyka mocno zwolniła po transferze do Madrytu, a sam zawodnik już daje wyraźne znaki włodarzom Realu, że jeszcze obecnego lata chce opuścić klub. W jednym z wywiadów dał także jasno do zrozumienia, że karierę chce kontynuować w Europie. Wielu ekspertów, dziennikarzy i innych plotkarzy łączy go z Milanem, sam zawodnik nigdy nie wykluczył powrotu do Mediolanu, a na San Siro nigdy nie wykluczono jego powrotu. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie nawiązania ponownej współpracy. Jednak, jak stare porzekadło mówi, czy powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki?
     Warto przypomnieć również, że jeszcze do niedawna z Milanem łączony był ofensywny pomocnik Fiorentiny, Adem Ljajić. Ostatecznie klub z Florencji przyjął jednak ofertę Romy, opiewającą na 11 milionów euro.


     Podsumowując, wydaję się więc, że trzy dni, jakie pozostały klubom na rozmowy z potencjalnymi celami transferowymi, mogą przynieść jeszcze kilka ciekawych rozwiązań. Liczę, że Milan zaskoczy wszystkich i zobaczymy kolejny raz jakiś prezent w wykonaniu Silvio Berlusconiego, który zwykł sprawiać niespodzianki każdego lata kibicom i klubowi. Miejmy nadzieję, że i tym razem nie poskąpi grosza (a właściwie to centa) i zobaczymy w Milanie jakiegoś grajka, który godnie zastąpi na pozycji trequartisty odchodzącego Boatenga. Na kolejne wieści czekamy więc z niecierpliwością.

Forza Milan!



Tomek M.



      

czwartek, 29 sierpnia 2013



Losowanie fazy grupowej
Ligi Mistrzów 2013/2014

     Dziś o godzinie 17.45 w centrum konferencyjnym Grimaldi Forum w Monako odbyło się losowanie grup Ligi Mistrzów na najbliższy sezon. Nad jego przebiegiem czujnie pieczę sprawowali sekretarz generalny UEFA, Gianni Infantino oraz dyrektor komisji UEFA, Giorgio Marchetti. Gośćmi losującymi drużyny z kolejnych koszyków byli:
1) Koszyk 1 - Billy McNeill, były szkocki piłkarz i trener, kapitan Celticu Glasgow, z którym zdobył Puchar Mistrzów w 1967 roku.
2) Koszyk 2 - Johann Cruyff, były holenderski piłkarz i trener, trzykrotny zdobywca Złotej Piłki w latach 1971, 1973 i 1974.
3) Koszyk 3 - Michael Owen, angielski piłkarz, były zawodnik między innymi Liverpoolu, Realu Madryt czy Manchesteru United, zdobywca Złotej Piłki w 2001 roku.
4) Koszyk 4 - Paulo Sousa, były portugalski piłkarz, zawodnik takich klubów jak Juventus Turyn, Borussia Dortmund czy Inter Mediolan, obecnie trener.

   Natomiast za przydział do grup odpowiedzialny był Luis Figo, były świetny portugalski skrzydłowy, którego przede wszystkim zapamiętamy z występów w Barcelonie, Realu Madryt i Interze Mediolan.

   Pomimo, że piłeczki skrywające w sobie nazwy losowanych drużyn sprawiły nieco kłopotów otwierającym je gościom, sam proces przydzielania do grup przebiegł sprawnie.
Oto rezultat losowania:


Grupa A

Manchester United
Szachtar Donieck
Bayer Leverkusen
Real Sociedad


Grupa B

Real Madryt
Juventus Turyn
Galatasaray Stambuł
FC Kopenhaga


Grupa C

Benfica Lizbona
Paris Saint Germain
Olympiacos Pireus
Anderlecht Bruksela


Grupa D

Bayern Monachium
CSKA Moskwa
Manchester City
Viktoria Pilzno


Grupa E

Chelser Londyn
Schalke 04 Gelsenkirchen
FC Basel
Steaua Bukareszt


Grupa F

Arsenal Londyn
Olympique Marsylia
Borussia Dortmund
SCC Napoli


Grupa G

FC Porto
Atletico Madryt
Zenit St. Petersburg
Austria Wiedeń


Grupa H

FC Barcelona
AC Milan
Ajax Amsterdam
Celtic Glasgow



     Pierwsza kolejka fazy grupowej odbędzie się w dniach 17/18 września, a finał rozgrywek zaplanowano na 24 maja 2014 na Estadio da Luz w Lizbonie.
   Warto zaznaczyć również, że rozlosowane grupy obowiązywać będą także w przypadku UEFA Youth League, czyli Lidze Mistrzów dla młodszych zawodników (U19). Jest to nowo wprowadzona oficjalna inicjatywa europejskiej federacji. Tak więc poza dorosłą drużyną Milanu, będziemy mogli śledzić również poczynania naszej Primavery pod wodzą Filippo Inzaghiego.

Dokładne daty występów rosso-nerich prezentują się następująco:

1. kolejka - 18.09.13r., AC Milan - Celtic Glasgow
2. kolejka - 01.10.13r., Ajax Amsterdam - AC Milan
3. kolejka - 22.10.13r., AC Milan - FC Barcelona
4. kolejka - 06.11.13r., FC Barcelona - AC Milan
5. kolejka - 26.11.13r., Celtic Glasgow - AC Milan
6. kolejka - 11.12.13r., AC Milan - Ajax Amsterdam 


    Na zakończenie ceremonii losowania, decyzją dziennikarzy federacji członkowskich UEFA, wybrano także najlepszego piłkarza Europy. Okazał się nim Franck Ribery, grający w Bayernie Monachium. Odebrał on statuetkę z rąk samego prezydenta UEFA, Michela Platiniego. Kandydatami do tytułu poza Francuzem byli także Lionel Messi oraz Cristiano Ronaldo.





Kilka słów od siebie...


     Przed losowaniem pomyślałem sobie: "Pewnie znów zagramy w tym sezonie jakiś dwumecz z Barceloną... Albo trafimy na Arsenal.". Nie wiem, czy z moich proroczych przemyśleń powinienem się teraz cieszyć, czy być lekko zaniepokojonym. Pomimo, że trzeba przyznać, że grupy w tym sezonie okazały się wyjątkowo wyrównane i sprawiedliwe, wielu kibiców rosso-nerich uważa losowanie za pechowe. Przecież poza Milanem i Barceloną mamy w grupie Ajax i Celtic, które są zespołami wybitnymi, przynajmniej na tle historycznym. Holendrzy czterokrotnie wygrywali Puchar Mistrzów, Szkoci zdobyli go jeden raz, nie sposób za to zliczyć ich pucharów na boiskach we własnym kraju. Poza tym nie od dziś wiadomo, że szkółka piłkarska Ajaxu Amsterdam od dawien dawna zalicza się do grona jednej z najlepszych w Europie, a może nawet i na świecie. Drużyny te, podobnie jak obecnie Milan, przeszły w ostatnich latach ogromne zmiany kadrowe, a odmłodzono szczególnie skład w Amsterdamie. Tak więc śmiało można powiedzieć, że  w grupie H nikt tanio skóry nie sprzeda i głodni zwycięstw są wszyscy.
     Co w tej całej mieszance ugrać może Milan? Myślę, że realnym założeniem byłoby wyjście z grupy, oczywiście z miejsca drugiego, bo zdaje się, że tylko ogromna niespodzianka spowodowałaby przeskoczenie przez nasz zespół ciągle wielkiej Barcelony. Ajax i Celtic to solidne zespoły, ale w hierarchii futbolowej w Europie zestawiłbym je obok chociażby takiego PSV, z którym mierzyliśmy się dzień przed losowaniem. Chociaż ciężko wymagać od Milanu jakiegoś fantastycznego wyniku w meczach z tymi drużynami, jednak stawiać trzeba się w roli faworyta. Przemawia za nami historia, budżet, skład oraz, przede wszystkim, chęć udowodnienia przez zawodników i trenera wszystkim ludziom zrzeszonym z piłką nożną, że z sezonu na sezon wcale nie staliśmy się chłopcami do bicia.
     Czy moje oczekiwania znajdą jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości? O tym przekonamy się już za około dwa i pół tygodnia. Wtedy to na San Siro podejmiemy gości z Glasgow i, zachłannie i narcystycznie wierząc we własne przewidywania, powinniśmy zgarnąć pierwsze trzy punkty w tegorocznej Lidze Mistrzów.

Tego życzę zespołowi, sobie i wszystkim Kibicom Milanu!

Forza Milan!


Tomek M.




AC Milan 3 : 0 PSV Eindhoven


Eliminacje do LM, faza Play-Off, mecz rewanżowy
28.08.2013, godz. 20:45 
AC Milan 3:0 PSV Eindhoven
  Boateng 9', 77', Balotelli 55'


czyli...

"Kamień z serca"


Czego oczekiwaliśmy?

     Już od losowania par kwalifikacyjnych ostatniej rundy LM, czyli od 9 sierpnia, wszystko w Mediolanie kręciło się wokół dwumeczu z PSV. Nikt nie ukrywał, że w najbliższych tygodniach najbardziej istotną sprawą będzie awans do fazy grupowej Champions League, a dwa nadchodzące mecze z Holendrami będą może nawet najważniejszymi meczami w tym roku dla rosso-nerich. Po pierwszym spotkaniu na stadionie Phillipsa i remisie 1:1 wiedzieliśmy jedynie tyle, że łatwo nie będzie i należy się spodziewać walki do ostatniego gwizdka na własnym boisku.
     Nijak ma się natomiast porównywanie składu wyjściowego z ostatniego ligowego spotkania przeciwko Hellas Verona ze składem, jaki miał wyjść na rewanż z gośćmi z Eindhoven. Sam we własnej analizie sugerowałem wymianę Nocerino i Emanuelsona oraz konieczność powrotu de Jonga i Boatenga. Jak się okazało - trafiłem ze wszystkimi zmianami. Mało tego, Milan na tym bardzo dobrze wyszedł!
     Co do stylu gry - ciężko było spodziewać się pięknego widowiska. PSV przyjechało strzelić co najmniej jedną bramkę, Milan za to mógł ograniczyć się do uważnej gry w obronie i nastawieniu na kontrataki. Nie można było spodziewać się czego innego, szczególnie po bardzo słabym ostatnim meczu ligowym, i przeciętnym pierwszym spotkaniu w Holandii.
     Aczkolwiek, mecz ten należało traktować jako zwieńczenie starań z rundy wiosennej poprzedniego sezonu, więc i wypadało się pokazać z dobrej strony, tym bardziej, że graliśmy tym razem przed własną, 50-tysięczną widownią.
    


Co zobaczyliśmy?
    
     Pomimo, że my, za sprawą Kevina Prince'a Boatenga wyszliśmy na prowadzenie już w 9 minucie spotkania, to PSV mogło jako pierwsza drużyna wpakować piłkę do bramki przeciwnika. Kilkadziesiąt sekund przed pięknym płaskim uderzeniem przy słupku, po którym padła bramka dla nas, niesamowicie groźnie na bramkę uderzał głową Matavz, ale na wysokości zadania stanął Abbiati. W tym momencie nastąpił efekt odwrotny niż w ostatnim meczu ligowym - Milan po objęciu prowadzenia nie zaczął grać zachowawczo i nie cofnął się, tylko wręcz przeciwnie - ruszył do ataku z jeszcze większym impetem i ochotą. W ciągu kolejnych minut uderzać na bramkę próbowali el Shaarawy, Balotelli, Montolivo i znów el Shaarawy. "Młody faraon", jak zwykło się nazywać tego ostatniego, w 33. minucie blisko był podwyższenia wyniku, lecz piłka po jego strzale odbiła się od poprzeczki, następnie wylądowała na linii bramkowej, aby ostatecznie trafić w ręce bramkarza z Eindhoven, Zoeta (sytuacja na zdjęciu powyżej). Kolejne minuty pierwszej połowy upływały pod znakiem uważnej gry Milanu w defensywie i kontrolowaniu gry w środku pola, z nielicznymi wypadami zawodników PSV pod nasze pole karne. Można więc było mieć nadzieję, że druga połowa wyglądać będzie podobnie.
     Nic bardziej mylnego. Rosso-neri wybiegli na drugą połowę jakby zdekoncentrowani i już na samym początku dopuścili do groźnej centry z lewej strony boiska, po której skiksował powracający po bardzo długiej przerwie de Sciglio. Od utraty bramki uratował nas kolejny raz świetnie dysponowany Cristian Abbiati. Zdaje się, że sytuacja ta nieco "obudziła" naszych zawodników i powoli zaczynaliśmy wracać do stylu gry z pierwszej połowy. W 53. minucie el Shaarawy uważnie wyczekał błąd obrońców PSV i dopadł do piłki zagrywanej do holenderskiego bramkarza, stając z nim "oko w oko". Niestety, sprytny, aczkolwiek nieco szczęśliwy strzał pod nogami wyskakującego bramkarza, minimalnie minął słupek, a na twarzy "Il faraone" zagościł grymas niezadowolenia, a nawet i rozgoryczenia, co udowodnił mocno wykopując odbitą od band reklamowych piłkę w trybuny (za co, o dziwo, nie otrzymał żółtej kartki).
     Co nie udało się el Shaarawy'emu, 2 minuty później udało się Balotellemu. Po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego, piłkę głową przedłużył Mexes, a nogę dostawił w odpowiednim miejscu "Super Mario". Bramkarz gości był bez szans, a drugi gol dla Milanu oznaczał, że w tym dwumeczu na pewno nie zobaczymy już dogrywki. Mediolanczycy szli za ciosem i starali się przejąć inicjatywę, choć wydawać by się mogło, że to PSV nie ma teraz nic do stracenia i rzuci się do rozpaczliwych ataków. Milan grał inteligentnie, a ekipę z Eindhoven jedynie od czasu do czasu stać było na pojedyncze i niegroźne strzały w stronę naszej bramki. 
     Grających bez pomysłu zawodników trener Phillip Cocu zmotywować próbował przeprowadzając w ciągu trzynastu minut wszystkie możliwe zmiany. Za Ji-Sung Parka, Mahera i Matavza wpuścił na plac gry Jozefzoona, Toivonena i Locadię. Jednak zmiany te nie miały żadnego odzwierciedlenia w obrazie gry przyjezdnych, a jedynie pogorszyły sytuację. W 77. minucie "Boa" przypieczętował awans Milanu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. To podcięło skrzydła Holendrom całkowicie, którzy nawet szczególnie już nie próbowali zagrozić bramce gospodarzy. W dokładnie 93. minucie sędzia spotkania, pan Clattenburg z Anglii, zagwizdał po raz ostatni i obwieścił tym samym, że wkraczamy w bramy raju, o których otwarcie walczyliśmy od 6. stycznia, czyli od początku rundy wiosennej w poprzednim sezonie Serie A. 


Czego można się spodziewać?
    
     Mamy więc za sobą najbardziej wyczekiwany mecz ostatniego okresu. Pokazał on poniekąd, w jakim miejscu należy uplasować AC Milan wśród europejskiej elity. PSV Eindhoven to przecież całkiem solidna drużyna, młoda i rozwojowa, potrafiąca zawsze sprawiać niespodzianki i dzielnie walczyć o każdy punkt. O ile ambicji i woli walki wystarczyło im w pierwszym meczu, o tyle na San Siro faworyt mógł być tylko jeden. Wszyscy kibice rosso-nerich liczyli na awans, a piłkarze ich nie zawiedli. Można więc odetchnąć z ulgą i już dziś o godzinie 17.45 wyczekiwać rezultatów losowania grup Ligi Mistrzów. A następnie skupić się na Serie A, aby nie narobić sobie podobnych kłopotów, jak to miało miejsce rok temu.
     Nie od dziś mówi się, że AC Milan to drużyna stworzona dla uczestniczenia w Champions League. Gramy tam piłkę o wiele ładniejszą niż w rodzimej lidze. Stąd też nie bardzo wiadomo, czego można oczekiwać po następnym występie. Już 1. września gramy u siebie z Cagliari i jestem pewien, że Massimiliano Allegri, który nie stronił po meczu z PSV nawet od żartów na temat własnej dymisji, będzie chciał zatrzeć niemiłe wrażenie po nieudanej inauguracji włoskiej ligi. Wydaje mi się, że powinien wystawić najsilniejszy skład, czyli bardzo podobny do tego, który widzieliśmy w rewanżu z PSV. Niewykluczone, że Max będzie dawał w lidze częściej szanse takim zawodnikom, jak Nocerino, Poli, Robinho, Constant, Niang czy Emanuelson, co jest zrozumiałe, bo od czasu do czasu skład trzeba "przewietrzyć", a niektórym grajkom dać odetchnąć. Ale trzeba mieć na uwadze przede wszystkim rezultat i nie można dawać szans bądź oszczędzać zawodników kosztem wyników. Bo ewentualne zaległości w Serie A może być bardzo ciężko później nadrobić, o czym przekonywaliśmy się już nie jeden raz...
     Morał z tego taki, że możemy spać spokojniej i być zadowoleni, aczkolwiek nie możemy być hurraoptymistami. W żadnych rozgrywkach, w których występujemy, nie jesteśmy faworytami i wszystko co wywalczymy, zrobimy to jedynie mozolną pracą, trudem treningów i zmysłem trenerskim naszego szkoleniowca. Innej opcji nie ma.

A wierzę, że wywalczymy jak najwięcej!

Forza Milan!


Tomek M.





 

sobota, 24 sierpnia 2013

Hellas Verona 2 : 1 AC Milan



Serie A, 1. kolejka
24.08.2013, godz. 18:00 
Hellas Verona 2 : 1 AC Milan
Toni 30', 53' - Poli 14'

czyli...

"A na początku był chaos..."



Czego oczekiwaliśmy?

     Założenie było proste. Jesteśmy Milanem. Bez względu na skład, atmosferę, warunki na boisku i poza nim - jesteśmy wielcy, a więc trzeba dobrze rozpocząć.
     Rozsądni kibice i eksperci tonowali jednak nastroje tłumacząc, że "Gialloblu" będą chcieli pokazać się z dobrej strony w pierwszym meczu w Serie A po 11 latach. Wzmocnieni takimi zawodnikami jak Luca Toni, Romulo czy Massimo Donati mieli potencjał, aby nie sprzedać łatwo skóry. Poza tym grali na własnym boisku. To wystarczające powody, aby godnie zaprezentować swój powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w starciu z takim przeciwnikiem jak AC Milan.
      Jednak w naszym obozie było zgoła inaczej. Zewsząd dało się słyszeć stwierdzenia na temat tego, że jesteśmy konkurencyjnym zespołem dla najlepszych drużyn w Serie A. Następnie uwagę skierowano na mecz z PSV Eindhoven i Ligę Mistrzów. Zaraz po pierwszym meczu eliminacyjnym mówiono tylko i wyłącznie o rewanżu i konieczności awansu do fazy grupowej LM. Mam wrażenie, że gdzieś w tym całym tumulcie zapomniano o inauguracji sezonu we Włoszech, który miał się odbyć pomiędzy meczami z Holendrami.
     Na przedmeczowej konferencji prasowej wspominano oczywiście o obowiązkowych trzech punktach, potrzebie dobrego rozpoczęcia rozgrywek, o transferach, kontuzjach i o innych mniej lub bardziej istotnych sprawach. I o Champions League oczywiście. Rozmowa z dziennikarzami na temat rywala z Verony zakończyła się natomiast po trzech zdaniach.
    


Co zobaczyliśmy?

     Zasiadając przed monitorem o godzinie 18.00 nie miałem wcale nadziei na piękną grę. Oczekiwałem jedynie dobrego wyniku. Dobrego - czyli kompletu punktów. Początek wskazywał na to, że Milan będzie grał podobną piłkę, jaką grał w przedsezonowych spotkaniach (Audi oraz Guinness Cup oraz Trofeo TIM). Czyli wyraźnie wynikało z tego, że rosso-neri forsować tempa nie zamierzają.
     Generalnie od początku graliśmy na połowie przeciwnika, spokojnie konstruując ataki pozycyjne i próbując się przedostać w pole karne Hellasów. Niecelny strzał el Shaarawy'ego oraz wybronione uderzenie Balotellego zza linii 16 metrów poprzedziło bramkę. Zdobył ją z podania tego drugiego w 14. minucie Andrea Poli dzięki ładnemu, technicznemu strzałowi w długi róg bramkarza. Pozwalało to myśleć, że Milan spokojnie będzie kontynuował swoją cierpliwą grę, konsekwentnie przy tym trzymając piłkę przy własnej nodze i nie dopuszczając do sytuacji pod swoją bramką.
 

     Jeszcze przez kilka minut faktycznie właśnie tak było, jednak milaniści zaczęli zachowywać się coraz bardziej nieodpowiedzialnie i lekceważyć rywala. Przykładem jest Montolivo, który w przeciągu jednej minuty sprokurował dwie groźne sytuacje dla Verony, za co po pierwszej otrzymał żółtą kartkę, a w drugiej z opresji wyratował nas dobrze ustawiony Kevin Constant. Gospodarze "nabrali wiatru w żagle" i pomimo przewagi w posiadaniu piłki graczy Milanu, skrzętnie wykorzystywali wszystkie nadarzające się okazje do kontr. Po jednej z nich w 30. minucie gry wywalczyli rzut rożny i nieoczekiwanie wbili nam bramkę. Ale ciężko, aby było inaczej, skoro w polu karnym niewystarczająco uwagi zwraca się na tak szczwanego lisa, jak Luca Toni. Przed ostatnim gwizdkiem w pierwszej połowie Toni jeszcze raz próbował zaskoczyć Abbiatiego, jednak bez skutku.
     Co nie udało się wcześniej, udało się po gwizdku. Najpierw blisko utraty gola po silnym strzale głową byliśmy w 51 minucie, ale ponownie świetnie interweniował Abbiati. 2 minuty później nie miał jednak już nic do powiedzenia. Trzeba przyznać, że gracze Hellas świetnie grają w powietrzu, co ponownie udowodnił Toni i po raz drugi straciliśmy bramkę.
     Nasza reakcja była nijaka. Ciągle graliśmy bardzo statycznie, dużo podawaliśmy, niestety większość piłek wycofywaliśmy do tyłu, gdyż w strefie ofensywnej brakowało nam pomysłu na grę. Poprzez absencję de Jonga na pozycji cofniętego pomocnika grał Montolivo, który niemal wcale nie brał udziału w akcjach z przodu, a do tego sporo jego zagrań było niedokładnych. Bez żadnego sensu po boisku błąkał się Nocerino, nie wnosił do gry absolutnie nic kreatywnego i zasługiwał na zmianę, zresztą podobnie jak nasz kapitan, już po pierwszej połowie. Biegał sporo Poli, ale nie przekładało się to w żaden sposób na widowisko, gdyż po uzyskaniu prowadzenia Verona mocno cofnęła się do tyłu, z przodu pozostawiając jedynie weterana Toniego, i czyhała na okazje do kontr, których z biegiem czasu nie brakowało. Większość akcji kończyła się tym, że piłkę podawano do "Il faraone", Nianga lub Balotellego, a Ci ją tracili zanim w ogóle pomyśleli, jak rozwinąć dalej akcję. Szczególnie irytujące były akcje "Super Mario", który tracił dosłownie wszystkie piłki w ten sam sposób. Przyjmował piłkę, przewracał się licząc na odgwizdanie faulu, po czym zdziwiony wstawał patrząc jak przeciwnik zabiera piłkę i ucieka.
     Widząc nieporadność w ofensywie trener Allegri w 64. minucie zareagował zmianami: Emanuelson za Nianga i Petagna za el Shaarawy'ego. Szczerze mówiąc, byłem zdziwiony. Przegrywamy, nie mamy w tym momencie nic do stracenia, rywal głównie się broni, a my zdejmujemy dwa ważne ogniwa ataku, wpuszczając Urby'ego, który jest cieniem piłkarza sprzed 2-3 lat i młodego Petagnę, od którego nie mogliśmy oczekiwać kompletnie nic nadzwyczajnego. Wydaje mi się, że Max liczył na swój "trenerski nos" i na to, że zaskoczy wszystkich  świetnym wyczuciem.
     Tak się nie stało. Emanuelson szybko otrzymał kilka piłek, notując tym samym kilka strat i popisując się dośrodkowaniem w trybuny. Następnie znikł gdzieś pośród całą resztą przygaszonych zawodników. Drugiego z wprowadzonych, Petagnę, pamiętam jedynie ze zdziwienia na twarzy, jakie mu się malowało, po faulach, które popełniał na obrońcach gospodarzy w trakcie walki o piłkę w powietrzu.
     Nieznacznie obraz gry uległ zmianie kiedy w 79. minucie na boisko wbiegł Robinho, a na lewą obronę za Constanta przesunięto Emanuelsona. Tchnął on trochę werwy w kolegów na boisku, sporo biegał, otrzymywał piłki, których nie tracił i stwarzał okazje kolegom. Jednak jeden aktywny zawodnik to za mało. "Balo" nadal tracił piłki, Montolivo nadal źle podawał, a Nocerino źle dośrodkowywał. Zawodników Milanu wraz z uciekającym czasem zaczynała ogarniać coraz większa frustracja. Dobitnym przykładem tego był Balotelli, który najpierw wyżył się na chorągiewce przy rzucie rożnym, a następnie na panu Calvarese, sędziującym to spotkanie, wymachując we wszystkie strony rękami i krzycząc mu w twarz za niepodyktowanie karnego po jednym ze starć z obrońcą z Verony. 


     Czas płynął - Milan uderzał głową w mur. Mur stał nietknięty, a milanistów co najwyżej zabolała głowa. Szczególnie po końcowym gwizdku sędziego. Sam Balotelli nie mógł uwierzyć w porażkę i na dobrych kilkadziesiąt sekund usiadł sobie na murawie w polu karnym przeciwnika, jakby protestując przeciwko zakończeniu spotkania. Jednak koledzy postanowili szybko o tym zapomnieć i zabrali się do szatni, zostawiając Mario samego, patrzącego na świętujących z kibicami zawodników gospodarzy. W końcu i sam "Balo" pomaszerował pod prysznic. Mam nadzieję, że zimny...


 Czego można się spodziewać?

     Delikatnie mówiąc - Milan zagrał słabo. Miał być stosunkowo łatwy mecz, a wyszło rozczarowanie. Spodziewać się na pewno należy zmian w składzie. Musi powrócić de Jong, który po powrocie po kontuzji wydaje się być jeszcze silniejszym i aktywniejszym piłkarzem niż wcześniej. Wyleczyć także trzeba jak najprędzej narzekającego na kolano Boatenga, którego brak dzisiaj był aż nadto zauważalny. Brakowało takich właśnie "walczaków" jak oni.
     Wydaje mi się również, że na więcej szans gry w podstawowym składzie zasługuje Robinho, który każdą akcję ciągnie do przodu i jest bardzo aktywny, oraz Poli, w którym widzę nieoszlifowany diamencik. Jest on dla mnie mieszanką dobrego dogrania i przeglądu pola jakim dysponował Pirlo i niekonwencjonalnych zagrań, z których w Milanie słynął Kaka. Porównanie na pewno lekko na wyrost, ale osobiście bardzo będę dopingował tego chłopaka.
     Osobiście natomiast coraz bardziej zastanawiam się nad sensem bytu w zespole takich zawodników jak Nocerino i Emanuelson. Antonio względnie udany w Milanie miał swój pierwszy sezon, czyli 2011/2012. Po jego zakończeniu gra przeciętną piłkę, nie śmiem podważać jego kompetencji w Mediolanie, ale wydaje mi się, że pora znaleźć w jego miejsce kogoś bardziej kreatywnego i użytecznego. Co do Urby'ego - pozwolę sobie na taką metaforę: to tak jakbyśmy kupili markowy ciuch, ale z drugiej ręki. Niby jest ok, jednak wszystko co najlepsze wycisnął z niego jego poprzedni właściciel. My trochę w nim pochodziliśmy, potem próbowaliśmy go porządnie wyprać (czyt. wypożyczenie do Fulham), mamy go z powrotem, ale okazuje się, że jego jakość wcale nie uległa poprawie. Morał niech każdy wyciągnie sobie sam...
     Ogólnie bardzo liczę na to, że piłkarze niepowodzenie w meczu z Hellas Verona będą tłumaczyć odpuszczeniem spotkania na rzecz zachowania sił na rewanżowy mecz z PSV. Bo to w tym momencie jedyne sensowne wytłumaczenie pod względem strategicznym. W innym wypadku poważnie ucierpieć może morale drużyny. Awansujmy do fazy grupowej LM, a wszyscy zapomną o falstarcie w Serie A.
     No, chyba że zanotujemy taką rundę jesienną jak w poprzednim sezonie... Oby nie.

Tak czy inaczej - Io Tifo Milan E Ne Sono Fiero!

Forza Rosso-Neri!
Tomek M.